niedziela, 22 listopada 2009

Bękarty wojny / Inglourious Basterds

A propos tytułu - aż się prosi, żeby lekutko zabawić się polskimi słowami, a tu wyjątkowo nic. Chociażby 'benkarty', a tu kompletna poprawność. Dziwne.

Przez ostatnią godzinę, może trzy kwadranse, uśmiech i radość nie mogły zsunąć się z moich ust. Wyszedłem z kina wielce rozradowany i od razu zadzwoniłem do R., bo to z nim widziałem pierwszy film Tarantino, wspomniane wcześniej "Wściekłe psy". Niestety jeszcze nie widział, więc nie mogliśmy się poprzerzucać szczegółami.

Rewelacyjne dialogi i postaci, humor, poezja obrazu zabijania - scena śmierci Shosanny (te kolory! - biały mundur kontra czerwona suknia), historia, jak zwykle muzyka... Uwielbiam tego typa! I jeszcze zabawa kinem, uczynienie sali kinowej centrum całej historii (a jakie piękne to kino!), smaczki różnych ujęć...
Czad!

Poniżej ciekawostki dwie - zabawa w kino par excellence. W filmie jest film, a poniżej jego trailer oraz making of. Żarcik przedni i ubaw po pachy.



Brak komentarzy: