środa, 21 stycznia 2009

The Wrestler and the Boss

Z braku wrażeń bezpośrednio kinowych: szukając informacji o nowej płycie Bruce'a S. zwróciłem uwagę, że Boss dostał Złotego Globa za piosenkę "The Wrestler" do filmu o tym samym tytule. A na film czekam i czekam, bo po pierwsze gra w nim Mickey Rourke, po drugie odradza się dzięki niemu (podobno) jak feniks, a po trzecie reżyserem niejaki Aronofsky Darren (Pi, Requiem dla snu, Źródło). I recenzje, i Złoty Lew w Wenecji - wszystko to niesie zapach smacznej potrawy, a może i uczty? Musimy jeszcze poczekać - polska premiera 1 maja. Na razie zapraszam na trailer. Na stronie IMDb podsumowano tagami: Love. Pain. Glory.
Ładnie, nieprawdaż?

wtorek, 13 stycznia 2009

Waltz with Bashir

Zdobywcą Złotego Globu w kategorii najlepszy film zagraniczny został "Walc z Bashirem" w reżyserii Ariego Folmana. Film na który miałem największą ochotę czytając program ostatniego Warszawskiego Festiwalu i nie zawiodłem się. Powalił mnie od pierwszej sceny - dźwiękiem i obrazem. Przełamane, połamane konwencje dokumentu, animacji, fikcji. Nielinearna narracja łomocącej w podbrzusze historii.

Muzyka Maxa Richtera (Nagroda Europejskiej Akademii Filmowej) i videoclipowe realizacje w rytmie PIL-u czy OMD (to można znaleźć na Youtubie) - wyjątkowo celnie dobrane dodatkowe kanały komunikacji.

Animacja - 3D, flash, tradycyjna z atrakcyjną kreską: pomagają w miksowaniu konwencji, czasu, perspektyw narracji.

Osoba reżysera i scenarzysty, również głownego bohatera - faceta z niesamowitym dystansem i spokojem, uwiarygodnia postacie i historię .

Tematyka WIELKA - wojna w Libanie w 1982 (kulminacją była masakra uchodźców palestyńskich w obozach Sabra i Shatila przeprowadzona przez falangistów chrześcijańskich pod okiem armii Izraela). Warto zobaczyć po raz kolejny, ale na nowo, w świetle wojen w ogóle, a zwłaszcza obecnego konfliktu na Bliskim Wschodzie. Teraz dla hasła z mediów "rozpoczęła się operacja lądowa wojsk Izraela" mam zupełnie inną percepcję.

I mała- zagubienie wspomnień, próba ich odbudowania, co dzięki animacji daje nieograniczone możliwości przedstawienia obrazów snujących się na marginesie świadomości, sennych wizji, opowieści.

"Walc..." był nominowany do Złotej Palmy w Cannes, ale film był tak trudny do sklasyfikowania, że ostatecznie żadnej nagrody nie dostał, ale owacja na stojąco była. I potem zachwyt krytyki.

Film otwierał WMFF'08 i zajął pierwsze miejsce w plebiscycie publiczności. Dyrektor festiwalu Stefan Laudyn opowiadał podczas otwarcia, że po projekcji w Cannes, widząc zamęt i zachwyt panujące wokół filmu, nie spodziewał się, że uda mu się tak łatwo zaprosić twórcę i film na warszawską imprezę. A było to wbrew jego oczekiwaniom proste - Ari Folman sam podszedł do niego na jednej z towarzysko-oficjalnych imprez i zwyczajnie zagadał: Stefan, bardzo lubię Twój festiwal i chciałbym na nim pokazać mój film. Okazało się, że Ari Folman (który był parę lat temu gościem WMFF) uważa go za jeden z najciekawszych festiwali jakie zna, gdzie można zobaczyć filmy tak autorskie i rzadkie, że podejrzewa, że są robione gdzieś na podwórkach naszego miasta, tylko po to, by raz je pokazać na festiwalu. A potem znikają...

Jeżeli nie musicie być totalnie zaskakiwani przez film, to poszukajcie na youtubie klipów, trailerów itp. Nie będę wklejał nic - pozostawiam pole do radosnej (niekoniecznie) eksploracji.

Zostawiam tylko oficjalny website waltzwithbashir.com

niedziela, 11 stycznia 2009

Gomorra

Zło, prymitywne, bez blichtru, nieatrakcyjne. Brudne, zdegenerowane. I jeszcze ten koszmarny język, neapolitański dialekt - samo jego szuranie kojarzy mi się ze śmierdzącym kanałem.
Zło.

wtorek, 6 stycznia 2009

33 sceny z życia - jeszcze

Zaległa lektura "Polityki" (48/2008), końcowy fragment wywiadu Janusza Wróblewskiego z Mikiem Leigh:
- Współczesne kino rzadko zajmuje się złożonościami ludzkich postaw i niejednoznacznością świata. Przepraszam za akademizm tego pytania, ale jak pan rozumie realizm w kinie?
- Kiedy miałem 12 lat, zmarł mój dziadek. Jego pogrzeb odbywał się w mroźny, zimowy dzień w Manchesterze. Wszędzie ślisko. Trzeba było uważać, żeby nie upaść. Czterech dobrze zbudowanych, wysokich mężczyzn, wynosząc z kościoła jego trumnę, o mały włos nie wywróciło się na schodach. Pomyślałem sobie, że to świetny pomysł na film. Pokazać prawdziwych ludzi z ich rzeczywistymi problemami, czego w hollywoodzkim kinie nigdy się nie zobaczy.
- Tak po prostu sfotografować życie i umieścić je na ekranie?
- To niby oczywiste. Sztuka nie polega jednak na mechanicznej rejestracji tego, co jest. Naturalizm mnie nie pociąga. Chodzi o wyciąganie esencji. Trzeba szukać prawdziwych motywacji, prawdziwych sytuacji, które coś znaczą. Samo opowiadanie historii to za mało.
- A co znaczy tamta scena?
- Bezradność wobec śmierci. Misterium życia. Groteskowość losu. Tylko że przeżywając ją, jeszcze o tym nie wiedziałem.

niedziela, 4 stycznia 2009

Little Britain (abroad)

Dziś wtórnie i odtwórczo, ale jutro powrót do fabryki po 16 dniach, gdzie czeka "fun, fun, fun.... and fun".

Serial przy którym umieram ze śmiechu. Dopiero całkiem niedawno dowiedziałem się, że David Walliams i Matt Lucas zrobili serię abroad oraz USA. Z serii zagranicznej polecam jak zwykle zorientowaną (kaszlnięciem) na klienta Carol Beer (fragmenty 1-3 i na końcu hicior z karaoke w niepublikowanej scenie).

Good night and good luck!







Polecam !

Przeglądając starsze posty na blogu eli (thanx for inspiration) znalazłem "Sztukę Sekwencji Tytułowej" (link obok).

To jest jeden z elementów bardzo lubianych przez kinomaniaków - ustawianie pewnych detali w serie (vide pościgi samochodami policyjnymi albo rzucanie w powietrze biretami na zakończenie high school). Czy chodzi o fragment formy czy treści - takie zabawy analityczne dostarczają dużej dozy radości niektórym umysłom.

Adelante amigos!

czwartek, 1 stycznia 2009

HNY09

Udało mi się znów rok rozpocząć od kina. Łatwo nie było, a wyboru dokonałem intuicyjnie: "Liverpool" w Muranowie. I to był z jednej strony błąd, a z drugiej dzięki niemu, pruszącemu śniegowi, pustkom na ulicy oraz Beth Gibbons jestem w fazie łagodnego czylautu. A błąd? Powinienem był zaaplikować sobie coś z wykopem, energetyczną bombę, lekkie łatwe i przyjemne. Dostałem za to wysmakowany bezruch, nic-nie-dzianie, latynoską Skandynawię w środku zimy. Dla cierpliwych, niezaspanych, otwartych na leniwe snucie się obrazów.

Dla porządku - we wtorek byłem w Kinotece na "Małej Moskwie". Nie wiem co w tym kinie się dzieje, ale zarządzanie personelem to jest tam dramatyczne. Była otwarta jedna kasa, w kolejce trzeba było stać prawie 40 minut, a chłopiec-kasjer na pytanie kogoś przede mną "O czym jest ten film?" odpowiedział "Nie wiem, ja tu tylko sprzedaję bilety"... Sam film to przyzwoity romans, sprawnie opowiedziany, zagrany itp. (sama końcówka tylko przegięta harlequinowo). Nie żałuję, ale za co nagroda w Gdyni ???

Rankiem - BSO* z "Brokeback Mountain" - Gustavo Santaolalla rulez!



* Banda Sonora Original zwana ścieżką dzwiękową bądź soundtrackiem albo sandtruckiem czyli piaskową ciężarówką albo ciężarną piaskarką - tak mi dziś rano umysł tramwajem jechał.