zanim napiszę coś poważniejszego, jeden z najbardziej filmowo perfekcyjnych utworów (subiektywnie por supuesto), który powraca
sobota, 28 marca 2009
piątek, 20 marca 2009
jamon iberico
dziś krótko bom zmęczon
ale konkretnie
zaczął się tydzień kina hiszpańskiego
polecam zapraszam
swój plan już mam
dla korpoludzi Casual day
dla gastroludzi Kurczak, ryba i krab królewski
dla kinoludzi Kula w łeb
peace & luv
paz & amur
ale konkretnie
zaczął się tydzień kina hiszpańskiego
polecam zapraszam
swój plan już mam
dla korpoludzi Casual day
dla gastroludzi Kurczak, ryba i krab królewski
dla kinoludzi Kula w łeb
peace & luv
paz & amur
wtorek, 10 marca 2009
milk
hohoho trochę czasu upłynęło... w marcu wpisów brak.
i film skontrastowany mega wobec dnia poprzedniego (b-guzik), film od samego początku wiadomo PO CO.
oglądałem z zapartym tchem, z wielką radością poznania historii, rozkminiania początku przemian społecznych w usa w kwestii mniejszości homoseksualnych, walki o SPRAWĘ.
może z tym początkiem to przesada, ktoś bardziej zorientowany, pewnie by prychnął.
świetna rola seana penna (nie widziałem wrestlera - jeszcze nie wiem czy rourka lepszy), z ogromną witalnością, ale i zniuansowaniem.
dwie podstawowe myśli, które urodziły się podczas seansu, to po pierwsze primo: ten film powinni obejrzeć wszyscy aktywiści, jako film szkoleniowy, jak działać, walczyć W sprawie i O sprawę.
po drugie primo: w pierwszej chwili przedstawienie jego kolejnych związków jako antraktów w DZIAŁANIU społeczno-politycznym, jego erotycznych namiętności, szokuje (zaskakuje, bo to nowe a naturalne), dobra, mnie oczywiście subiektywnie, na zasadzie szerokiego otwarcia oczu w sytuacji swego rodzaju podglądactwa.
tak to mi automatycznie, niezdążywszy przefiltrować się, weszło w percepcję.
ale za chwilę - jednakże przecież pokazanie polityczki (gender rulez) z jej romansami czy też polityka (klisza z filmów, gdzie różne prezydenty, senatory czy inne barakudy amory uskuteczniają) przyjmuję bez mrugnięcia oka!
zatem - to tylko inne rozegranie upodobań seksualnych, przyrodzonych takiej a nie innej ludzkiej naturze.
zatem - norma, jedynie z nowej perspektywy.
warości dodane: josh brolin, któregośmy bardzo polubili przy coenach (no country...), ciekawy partner (ale nie w TEN you-know-what-I-mean sposób) oraz loco mejicano, diego luna (i twoją matkę też) lekutko irytujący chłopek.
PS. pt. A teraz coś z zupełnie innej beczki: Warszawski Festiwal Filmowy poszukuje chętnych do pracy/współpracy. Zachęcam, zapraszam, polecam :) Good night and good luck!
a to tak naprawdę lutowy filmowy, tuż przedoscarowy, bo seans był dzień po b-guziku.
dawno nie byłem w kinie w ciągu dnia (pomijając festiwal warszawski) - sobota, godzina 12.30, kinoteka, garsteczka kinomanów na sali.
dawno nie byłem w kinie w ciągu dnia (pomijając festiwal warszawski) - sobota, godzina 12.30, kinoteka, garsteczka kinomanów na sali.
i film skontrastowany mega wobec dnia poprzedniego (b-guzik), film od samego początku wiadomo PO CO.
oglądałem z zapartym tchem, z wielką radością poznania historii, rozkminiania początku przemian społecznych w usa w kwestii mniejszości homoseksualnych, walki o SPRAWĘ.
może z tym początkiem to przesada, ktoś bardziej zorientowany, pewnie by prychnął.
świetna rola seana penna (nie widziałem wrestlera - jeszcze nie wiem czy rourka lepszy), z ogromną witalnością, ale i zniuansowaniem.
dwie podstawowe myśli, które urodziły się podczas seansu, to po pierwsze primo: ten film powinni obejrzeć wszyscy aktywiści, jako film szkoleniowy, jak działać, walczyć W sprawie i O sprawę.
po drugie primo: w pierwszej chwili przedstawienie jego kolejnych związków jako antraktów w DZIAŁANIU społeczno-politycznym, jego erotycznych namiętności, szokuje (zaskakuje, bo to nowe a naturalne), dobra, mnie oczywiście subiektywnie, na zasadzie szerokiego otwarcia oczu w sytuacji swego rodzaju podglądactwa.
tak to mi automatycznie, niezdążywszy przefiltrować się, weszło w percepcję.
ale za chwilę - jednakże przecież pokazanie polityczki (gender rulez) z jej romansami czy też polityka (klisza z filmów, gdzie różne prezydenty, senatory czy inne barakudy amory uskuteczniają) przyjmuję bez mrugnięcia oka!
zatem - to tylko inne rozegranie upodobań seksualnych, przyrodzonych takiej a nie innej ludzkiej naturze.
zatem - norma, jedynie z nowej perspektywy.
warości dodane: josh brolin, któregośmy bardzo polubili przy coenach (no country...), ciekawy partner (ale nie w TEN you-know-what-I-mean sposób) oraz loco mejicano, diego luna (i twoją matkę też) lekutko irytujący chłopek.
PS. pt. A teraz coś z zupełnie innej beczki: Warszawski Festiwal Filmowy poszukuje chętnych do pracy/współpracy. Zachęcam, zapraszam, polecam :) Good night and good luck!
Etykiety:
diego luna,
josh brolin,
Kinoteka,
sean penn,
WMFF
Subskrybuj:
Posty (Atom)