sobota, 13 października 2012

w drodze

książka, Kerouac, bitnicy, filmy drogi - fascynowały. zwłaszcza gdzieś w okolicach budzenia się rebelianckiej, niepokornej duszy. mieliśmy z przyjacielem mapę z national geographic (american version), na której zaznaczyliśmy flamastrem trasę naszego objazdu po stanach. american dream.

niewiele jest z tego w filmie. dzięki niemu co prawda przypomniałem sobie o tamtych chwilach, a jak nostalgia się uruchamia, to i endorfiny. i film przyjąłem z błogim uśmiechem. ale niewiele poza tym. ani droga nie zachęca, ani postacie nie szaleją (może poza wilgotno-latynosko-obłąkanym tańcem kirsten stewart). poza tym wersja light.

sam riley (ian curtis w control) - dobrze, kirsten stewart - też przekonywująco. to jest film na plus, ale walter salles za mało pokazał obrazoburczego szaleństwa i ubezwłasnowolniającego pragnienia wciągnięcia powietrza w płuca na pace samochodu, gdzieś na bezdrożach ameryki...

nieodparcie oglądając filmy, których akcja rozgrywa się w w usa w latach 40. lub 50. smutek mnie ogarnia, gdy myślę o jakże innych ówczesnych realiach prl...

Brak komentarzy: