czwartek, 30 grudnia 2010

Mr. Nobody

Ja chcę iść na produkcję hollywoodzką! Tak zakończyłem seans wczorajszy.

Nienawidzę spóźniać się na filmy, ale trochę posypało, pograłem w piłkę i kwadrans za nami. Ale miły Pan Bileter opowiedział - na początku był wodór a potem Wielki Wybuch. Miło z jego z strony, prawda?

Niestety potem było gorzej - po co to taki film robić? Żeby pokazać, że może być różnie w życiu? W zależności od wyboru? To już było i lepiej... Że może są inne wymiary, również czasowe i jak to może wyglądać? Nudaaaaaa!!!

To mieszanie czasów, postaci bardzo irytuje, nic nie wnosi i wciąż prowokuje pytanie - ale po co?!

Zdjęcia ładnawe, efekty specjalne i wizualne - wtórne, nużące...

Jednym słowem - porażka.

Wiele filmów mnie ominęło, a ten wybrany na koniec - znużył. Jestem przekonany, że w Nowym, zaraz za rogiem coś znajdę ciekawego. Nie ma pustki.

Brak komentarzy: