Niedzielny przedpołudniowy seans, wiosna w mieście, głowa zrelaksowana a nieskora do powagi taki film przyjmuje w takich warunkach z radością. Jak niektórzy częstą wizytę w teatrze 'Kwadrat' bądź 'Komedia', gdzie szeptem chwalą się, że rozpoznają kolejnych Mroczków, Lubiczów czy inne Ule. Tak ja rozpoznałem z płytką (ale jednak rozległą) przyjemnością neurotyczne trajkotanie starego Allena. O niebo, moim zdaniem, lepsze niż Vicky, skupienie na gadaniu, bez efekciarskiego otoczenia, czy podkreślania urody aktorów. Za to mnie taki Nowy Jork bardziej przyciąga i pociąga niż pocztówkowa Barcelona.
W ogóle ten film jest teatralny, ale powtórzę - w tej konwencji było miło. Bez puent, opisów ni analiz - film mnie nie znudził, nie rozczarował (bo niczego nie oczekiwałem?). Takiego kina czasem też potrzebuję.
niedziela, 25 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
http://powrot.filmweb.pl/
jak juz wrocisz....
w bhv kategoria "klasyk"..btw. zasluzenie....
z hameryki...
http://www.youtube.com/watch?v=MRXLsMk_7Kk&feature=related
Prześlij komentarz