niedziela, 22 lutego 2009

Zaległości po europejsku

Parę dni minęło, ale głowa mnie boli, wirus zły, miałem wspomnieć, że widziałem dwa filmy dobre zeszłoroczne. Jeden właśnie wczoraj na plaży Santa Monica dostał nagrodę kina niezależnego Spirit Award. Chodzi o "Klasę" Laurenta Canteta. Czy dziś lepszy okaże się "Walc z Bashirem"? Czy to naprawdę ważne?

"Klasa" pokazuje na małej przestrzeni bariery językowe, kulturowe, pokoleniowe powstające w codziennej komunikacji, w organizmie społeczeństwa francuskiego. Film dzięki któremu więcej wiem o Francji, z bardzo dobrze pokazanymi relacjami między wszystkimi aktorami szkolnego systemowego współuzależnienia. Dobry film. Szkoda, że mimo palmy ze złota w Cannes przemknął ledwie przez ekrany. A może wcale nie szkoda? Po prostu niewielu to interesuje i tyle. Nie ma co żałować. Obejrzałem dzięki spojrzeniu "Kina" w kino.labie we wsteczne-2008-lusterko. I chwała.

Drugi film "Happy-Go-Lucky" też trochę mówi o społeczeństwie, a ściślej o jego londyńskim około trzydziestoletnim odłamie, ale przede wszystkim daje dużo radości. Zajawki budziły moje obawy, że główna postać Poppy, będzie zbyt radosna, ale ona jest radosna z pełną świadomością smutku egzystencji. Mike Leigh zawsze o tym pamięta. Film poprawia humor, a tekst instruktora prawa jazdy "enraha, enraha" pozostaje długo w pamięci.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

właśnie dziś obejrzałam sobie Happy Go Lucky :) już czuję, że będę do niego wracać
o.