piątek, 19 lutego 2010

Kołysanka

Nuda. Żenada. Padaka.

Oj, ale czemu mnie to niby dziwi skoro Kuń był kulawy a właściwie to była zarżnięta i nieświeża kobyła?

Złe i nieśmieszne dialogi, poziom tylko lekko powyżej seriali, historia nielogiczna (i proszę mi nie zarzucać, że to wampiry i sajens fykszyn) - przecież jakby te swoje ofiary wypuszczali co 2-3 dni nic by się nie działo i można by tasiemca wysmażyć (może to byłby jakiś pomysł?). A potknięcie się czarciego syna, które w konsekwencji prowadzi do złamania sprawnego modus operandi?! PROSZĘ KOLEŻEŃSTWA!!! Ja nie widziałem tak złej sceny potknięcia się w swoim życiu! Kto tego dubla przepuścił?! Razi sztucznością na kilometr!

Język: producent chyba za wszelką cenę chciał mieć film b.o., gdyż podczas filmu padają 2 przekleństwa tj. kurczę blade i kurna (no nie - kurna w ustach mazursko-warmińskiego policjanta?!). Dopiero podczas napisów w czasie debilnych scenek tańców-pląsów i pomyłek z planu słychać mocniejsze: gówniany i dupek... To wyciągam, by podkreślić, jak nieadekwatnego języka użyto. A drzewiej właśnie gibki język Pańskich bohaterów, Panie Juliuszu, stanowił w dużym stopniu o sile Pana filmów... Pamięta Pan to jeszcze?

Pytanie: po co to kręcić takie cuś? W każdym razie ja poważnie oświadczam: na następny film Machulskiego pójdę tylko i wyłącznie, jeśli dostanę zaproszenie, tudzież ktoś mi diwidi podaruje i se doma obejrzę.

PS. Żeby było jasne - sala chichotała non-stop...
PS2. Trio wampirskie: Buczkowska-Więckiewicz-Chabior - w porzo. Ok. I tyle. Buona notte...

Brak komentarzy: