czwartek, 28 stycznia 2010

Red Hot Chili Peppers: Untitled documentary

Yeeeeeeeah!!! Ile to radości może dać zwykłe podglądanie redhotów na planie 3 teledysków :) Gdzieś jeszcze przebitki na surferów i naprawdę styczniowy mroźny wieczór może być letni, radosny i roześmiany. Bo ja się uhahałem na maxa, zwłaszcza słuchając i oglądając freaka, jakim jest Flea (zwróćcie szczególną uwagę na jego kolejne wcielenia w Dani California ;)) Reżyserem filmu jest David Hausen, którego mieliśmy przyjemność gościć podczas 25. WFF - był jurorem w sekcji filmów dokumentalnych.

Dani California: 10 stylów, historia rock'n'rolla - taki był koncept, który po wysłuchaniu tylko raz utworu zaproponował reżyser Tony Kaye. I pojechali chłopcy: rockabilly, bitelsi (British Invasion), psychodelia, glam, funk, punk, goth, hair metal (cudne), grunge (sweterek Kiedisa/Cobaina) i sami RHCP. Ubaw po pachy, przebieranie wielce radosne :) No i monologi Flea - brzuch mnie bolał ze śmiechu :D



Tell Me Baby: tu z kolei inspiracją dla pary reżyserskiej (Jonathan Dayton i Valerie Faris) było zjawisko przesłuchań/castingów. Jadąc do LA większość marzy o karierze (muzycznej, filmowej itp.) i walczy o sławę (albo li tylko o kawałek chleba) prężąc się, napinając i poniżając na przesłuchaniach właśnie. Jednego dnia zrobili przesłuchanie, gdzie kandydaci grali/śpiewali kawałki RHCP, a następnego dnia zaprosili ich na kolejne, ale nie uprzedzili, że podczas tego pojawią się muzycy we własnej osobie (własnych osobach?). Moment kiedy goście lub gościówy (dając z siebie wszystko - bo mają tylko po minucie), w trakcie swojego performence'u, widzą wchodzących Anthony'ego i spółkę - bezcenne :) Naprawdę autentyczny opad szczeny i adrenalina na maxa. Dla wielu - spełnienie marzeń. A z kolei chłopaki mają zajawkę, przed wejściem na tyci plan/scenę, czekają w korytarzu podjarani: ej, to jak Gwiazdka, co chwila prezent i nie wiesz czego się spodziewać! Widać taką radośc, entuzjazm - super.



Hump de Bump: oj ten to już typowa jazda na wygłupy i dobrą zabawę. Block party w New York City (choć kręcone w studio Paramountu w LA :)). Chris Rock (tak, ten którego na początku nie wpuszczają na imprezę) w rozmowie z Rickiem Rubinem (genialnym producentem m.in. RHCP, Metalliki) stwierdził, że chętnie by zrobił teledysk do tego kawałka, ale to powinno być coś jak Stonesi: impreza, trzęsące się tyłki itd. Kiedisowi pomysł się spodobał, zaproponował Rockowi reżyserowanie, a ten postawił jeden warunek: ale jedynymi Białymi na planie będziecie Wy! O tym możecie usłyszeć w making of, które znajdziecie poniżej (przepraszam za jakość). Są to właśnie dokładnie fragmenty filmu Davida Hausena. A w teledysku typowe klimaciki dla nowojorskiego Brooklynu: gra w kości, grillik, parada, domino itp. Let's party!




Brak komentarzy: