Proszę Państwa!
Koniec, koniec, koniec (dla tych co przywiązani do cyferek). A ja na zakończenie wybrałem Millennium.... Nie mogę porównać z książką, ale tym chętniej ją przeczytam, zwłaszcza że przyniósł mi ją ktoś z pierwszą gwiazdką (na marginesie: gruba, ale po Łaskawych nic mnie nie przestraszy...).
Przyjemność z oglądania filmu - ogromna. Świetny kryminał, wyborne duo głównych postaci, a czoła chylę przed mścicielką Lisbeth (no nie żeby ś.p. Łomnicki, ale z krwi i kości, zwłaszcza z krwi). Dotknięcie zła, seryjny morderca - jak odświeżające podejście, gdyż albowiem nie po los andżelińsku. Sportretowanie okrucieństwa, nie epatując, ale na tyle dosadnie, na ile trzeba, uzasadnione. Szwedzkie krajobrazy, melodia języka (właściwie stukot) - to kolejne atuty. Do tego zalety (i nie) internetu, rola fotografii - wielcem usatysfakcjonowany z takiego akcentu końcowego Anno Domini 2009.
Do siego, do siego!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz