Miałem takie niejasne, przelotne uczucie na samym początku projekcji, takie lekko niepokojące, że te tłumy nominacji, jakieś nagrody, to dużo za dużo, albo mi nie po drodze. A niepokój wzbudziła rewelacyjna czołówka z logo Warner Bros. powstającego z guzików, naprawdę super. To irracjonalnie, ale intuicyjnie podpowiedziało mi, że filmowi będzie trudno przekroczyć ten poziom. (Na co to ludzie uwagi nie zwracają, dżizas!)
Pomysł przedstawiony w opowiadaniu Francisa Scotta Fitzgeralda jest niewątpliwie filmowy i czekał tylko na dzisiejsze możliwości techniczne, by trafić na ekrany. Ok. Ogląda się to przyjemnie, sprawne kino, prawie 3 godziny w fotelu minęły raczej lekko, ale jednak w pewnym momencie pojawiła się irytacja i nuda. To drugie odczucie - bo nic nie zaskakiwało i nie miało już zaskoczyć, wciąż pulsowało mi w głowie: po co ten film? A forma, efekty nie potrafiły tego zatrzeć. Tym bardziej gra aktorska - przyzwoicie i w porządku. I tyle. W przypadku Brada P. nie bardzo wiedziałem, w którym momencie włączył się w postać, a kiedy skończyła się animacja (co dobrze świadczy o efektach ale nie o grze aktora).
A pierwsze uczucie polega na: przecież to są jakieś popłuczyny po Forreście Gumpie, Amelii, a nawet Titaniku i pewnie jeszcze paru! Wtórność, panie Fincher, wtórność. Szkoda, bo akurat po nim się tego nie spodziewałem. Sprzedawanie prostych, wręcz naiwnych prawd życiowych, które w Gumpie było świeże i spójne, tu wnerwia, wykręca z fotela. Całość rozczarowuje.
W kwestii praktycznej - idąc do kina Atlantic (łorsoł of kors), zwłaszcza w godzinach gęstych kolejek, warto wcześniej zarezerwować bilet tu. Osobna kolejka jak do odprawy w klasie biznes. Lubimy to.
Taka dobra rada na niedzielny wieczór od dobrego wujka.
Nie zawsze dobrego.
Pomysł przedstawiony w opowiadaniu Francisa Scotta Fitzgeralda jest niewątpliwie filmowy i czekał tylko na dzisiejsze możliwości techniczne, by trafić na ekrany. Ok. Ogląda się to przyjemnie, sprawne kino, prawie 3 godziny w fotelu minęły raczej lekko, ale jednak w pewnym momencie pojawiła się irytacja i nuda. To drugie odczucie - bo nic nie zaskakiwało i nie miało już zaskoczyć, wciąż pulsowało mi w głowie: po co ten film? A forma, efekty nie potrafiły tego zatrzeć. Tym bardziej gra aktorska - przyzwoicie i w porządku. I tyle. W przypadku Brada P. nie bardzo wiedziałem, w którym momencie włączył się w postać, a kiedy skończyła się animacja (co dobrze świadczy o efektach ale nie o grze aktora).
A pierwsze uczucie polega na: przecież to są jakieś popłuczyny po Forreście Gumpie, Amelii, a nawet Titaniku i pewnie jeszcze paru! Wtórność, panie Fincher, wtórność. Szkoda, bo akurat po nim się tego nie spodziewałem. Sprzedawanie prostych, wręcz naiwnych prawd życiowych, które w Gumpie było świeże i spójne, tu wnerwia, wykręca z fotela. Całość rozczarowuje.
W kwestii praktycznej - idąc do kina Atlantic (łorsoł of kors), zwłaszcza w godzinach gęstych kolejek, warto wcześniej zarezerwować bilet tu. Osobna kolejka jak do odprawy w klasie biznes. Lubimy to.
Taka dobra rada na niedzielny wieczór od dobrego wujka.
Nie zawsze dobrego.
2 komentarze:
Uff dla identycznych przeczuc nie mialem ochoty na ten film...
uratowałem Ci 3 godziny życia, hermanito ;)
Prześlij komentarz