wtorek, 2 grudnia 2008

ostatni seans filmowy



Tak, to było wczoraj (a właściwie już przed) - 30.11.2008, godz. 20.00: ostatni pokaz w Iluzjonie - Stolicy. Od stycznia kontynuacja w sali Biblioteki Narodowej, niby powrót na Narbutta za 3 lata, ale co się wydarzy w międzyczasie? Wybór filmu jasny, atmosfera trochę podniosła, smutno i poważnie. Zdjęcia, nerwowe rozmowy... Wybrałem 8 rząd miejsce 12 - zawsze moje ulubione :) Choć muszę przyznać, że akurat w tym Iluzjonie nie bywałem zbyt często. Nie to co Śląsk czy Polonia (w ramach Małego Iluzjonu rodzice chodzili z nami non-stop - karnety na każdy miesiąc). Śląsk za to był niejako początkiem wejścia w kino na innym poziomie - cykl z lutego 1991 : Buntownicy w kinie (sprawdzę nazwę - mam gdzieś program). I od tego czasu już nic nie było takie same. Dziki, Buntownik bez powodu, Jeżeli... i parę innych. A niesamowity przegląd Monty Pythona chyba w kwietniu 1992? Kilometrowe kolejki po bilety, nabita sala, spotkanie z Terrym Jonesem - nostalgia ogarnia powabnie...
Wracając do wczoraj - sam film jest świetny, 37 lat od premiery, a przedstawienie atmosfery małego teksańskiego miasteczka (świata samego w sobie), zapętlających się ponadczasowych wzorców relacji międzyludzkich nie traci nic na świeżości. Dobra gra aktorska (m.in. Jeff Bridges), czarno-biała taśma, ale i nowatorskie rozwiązania (szczegół - miotła w scenie śmierci Billyego). Magia prostej historii kinowej.
I tak to było w tym Iluzjonie na "Ostatnim seansie filmowym"...
PS. zdjęcie sprzed projekcji - sala była prawie pełna.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

tym samym filmem konczyl Iluzjon swa obecnosc na wspolnej...pamietam jak wszyscy byli wsciekli na owczesna pania minister budownictwa za to, ze wyrzuca NASZE ULUBIONE KINO... (no ale o zmarlych albo dobrze albo wcale...)-miejsce gdzie kazdy seans hair czy easy ridera byl nie tylko uczta kinomana, ale tez okazja do naszych ulubionych nastoletnich ekscesow;)ale przede wszystkim dawal takie niesamowite poczucie wspolnoty, takiego wpolnego wyboru -checi uczestniczenia w czyms waznym,wartosciowym i pieknym-po prostu doswiadczania prawdziwwej sztuki.... pamietam, jak spotkalismy ze znajomymi, Kazika Staszewskiego z synami na Brasil, chlopaki mieli na oko tak z 8-10 lat.... jak my im zazdroscilismy, ze tata zabiera ich do kina...i to na taki film!!! mam nadzieje, ze bede miala dokad zabrac moje dzieci...na PIERWSZY SEANS FILMOWY
amen;)

mr. ozu pisze...

to była ś.p. minister Blida, która miała tam zrobić magazyn map (!), a z tego co wiem sala po dzień dzisiejszy stoi pusta...

Anonimowy pisze...

stary iluzjon najbardziej kojarzy mi się z ojcem chrzestnym - pamiętny dla nas mrozu seans: agnieszka, hemoly, pasym i "dużo dobrego humoru" i kultura picia, a w iluzjonie - starej stolicy byliśmy po raz ostatni na wojaczku chyba. Tak właściwie to miejsce zawsze będzie dla mnie kinem stolica - jednym z najbardziej klimatycznych kin w warszawie, tam w podstawówce byłem na pierwszym duchu i potem wielokrotnie jeszcze przemierzałem kameralną kiedyś ul. narbutta w stronę ekscytującego świata kina.